top of page
  • Zdjęcie autoraPaulina Baranowska

Andaluzja, czyli święta inaczej 😊

         Niecałe 10 dni przed świętami postanowiliśmy, że okres Świat Bożego Narodzenia pierwszy raz spędzimy, nie przy wspólnym stole z rodziną, a w słonecznej Andaluzji.

Ten kierunek od bardzo dawna był na mojej liście „must see”. Jak tylko znalazłam bilety w tym terminie, nie zastanawiałam się długo nad podjęciem decyzji.

Wszystko pasowała, gdyż wyjazd by od soboty do wtorku (23-26.12.2023).


Wyjeżdżaliśmy w nocy z piątku na sobotę, gdyż wylot planowo mieliśmy mieć o godzinie 6:30 (Gdańska – Malaga), na miejsce przylecieliśmy o 10:30.Sobota miała być dniem organizacyjnym, gdzie mieliśmy zwiedzić Malagę. Oczywiście jak to u nas bywa „planować sobie można” i już na lotnisku zaczęliśmy z przygodami.

Nasz lot został opóźniony o ponad 5 godzin. Po przylocie okazało się, że nasz samochód, zarezerwowany od godziny 11:00 został wynajęty innej osobie. Udało się jednak wynająć inne auto, na które musieliśmy czekać ponad 1,5 godziny. Zanim załatwiliśmy wszystkie formalności związane z autem, naszą przygodę z Malagą zaczęliśmy prawie o godzinie 17:30. Na początek zakupy na cały pobyt, a następnie ruszyliśmy w kierunku Malagi. Po przyjeździe pospacerowaliśmy nadmorską promenadą przy słynnej plaży w Maladze (jak to ja nie odpuściłam zbierania muszelek). Następnie ruszaliśmy w kierunku wynajętego apartamentu, który mieścił w się w miejscowości Benalamdena.














Drugi dzień zaczęliśmy od wyjazdu na Gibraltar. Dojechaliśmy autem do granicy

i zostawiliśmy je na parkingu. Granice przeszliśmy pieszo, a następnie autobusem pojechaliśmy pod kolejkę linową, która wjeżdża na punkt widokowy, z którego rozprzestrzenia się przepiękny widok na Hiszpanię oraz na Afrykę (przy dobrej pogodzie można zobaczyć Maroko). Na punkcie widokowym byliśmy ponad godzinę, gdyż w wigilie kolejka czynna jest tylko do godziny 15:30. Mieliśmy szczęście, bo byliśmy ostatnimi osobami, które załapały się na kolejkę w dół. Następnie poszliśmy na przystanek autobusowy i dojechaliśmy do przejścia granicznego (Gibraltar -Hiszpania). Cofnęliśmy się na pas startowy, żeby zrobić krótką sesję zdjęciową. W sklepie z pamiątkami - obowiązkowo zakupiliśmy magnesu do naszej kolekcji 😊.

Gdy przeszliśmy na stronę Hiszpańska, pospacerowaliśmy wzdłuż uliczek z knajpkami i zobaczyliśmy, jak Hiszpanie spędzają wigilię. U nas o godzinie 16:00-17:00 zasiada się już do kolacji wigilijnej, natomiast Hiszpanie ubrani elegancko zaczynają wędrówki po barach/knajpkach a dzieci biegają i pilnują rodziców 😊 😊 Wszyscy byli bardzo weseli i głośni 😊

Niestety w tym dniu nie pościliśmy, gdyż ruszyliśmy na McDonald, a następnie wracaliśmy do naszego apartamentu na kolację wigilijną. Nie dojechaliśmy jednak szybko, ponieważ jadąc do naszej miejscowości, zobaczyliśmy ludzi tańczących przy choince i oczywiście dołączyliśmy do nich. Nie spodziewałam się, że o godzinie 19:00 w wigilie będę tańczyła pod choinką z szampanem. Oczywiście tradycyjną wigilię z barszczem, pierogami oraz prezentami także mieliśmy, tylko nieco później 😊





Następnego dnia po śniadaniu spakowani na kolejny dzień intensywnego zwiedzania ruszyliśmy w kierunku Ronda – to słynna miejscowość z przepięknym mostem między wąwozem skalnym. Nie mam pojęcia jak bez dźwigów i sprzętu obecnie nam dostępnego, można wybudować tak piękny most. Kolejnym punktem naszej wyprawy była oddalona o 130 km od Ronda, Sewilla. Dojechaliśmy po ponad 2-godzinnej podróży autem, ponieważ zatrzymywaliśmy się po drodze, żeby zrobić przepiękne fotki.

Sewilla w pierwszy dzień świąt była prawie pusta, na ulicach nie było ludzi (bardzo dziwne uczucie). Dużym problemem było znalezienia miejsca parkingowego pod Placem Hiszpański, po objechaniu kilka razy dookoła w końcu udało się zaparkować.

Zwiedzanie zaczęliśmy od bocznych drzwi, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Przeszliśmy schody i korytarz pełny fresków na ścianie, następnie ukazał nam się przepiękny widok na cały plac, jak i budynek. Dopiero wtedy zrozumieliśmy, że bardzo duża ilość Hiszpanów, spędza Święta, spacerując po Placu Hiszpańskim.

Słoneczko nam sprzyjało, a temperatura wynosiła jakieś 19-20 stopni Celsjusza. Zobaczyliśmy tłum ludzi, przy głównym wejściu więc poszliśmy zobaczyć, co tam się dzieje. Okazało się, że były to pokazy Flamenco oraz Paso Doble z muzyką na żywo.

Przecudne były zdobienia w ceramice oraz mostek, którym przechodziło się przez kanał. Można było również popływać mała łódeczka po tym kanale wzdłuż placu. Sam plac, frezy oraz ceramika i architektura sprawia, że przenośmy się w całkiem w inne miejsce. Bardzo mi się spodobało to miejsce i na pewno kiedyś pojedziemy tam na dłużej.






Może dojedziemy tam naszym kampervanem, (mamy w planach zakupić i dostosować go do naszych potrzeb. Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu otwartej knajpy z tapasami. Niestety jeździliśmy po mieście i wszystko było zamknięte, wiec nie mieliśmy okazji podczas tego wyjazdu posmakować przepysznych tapasów. Do naszego apartamentu mieliśmy ponad 200 km i prawie 3 godziny jazdy. Dotarliśmy wieczorem, zjedliśmy kolejną świąteczną kolację, a rano po śniadaniu ruszyliśmy już w stronę lotniska. Tak minął nam świąteczny czas w podróży do przepięknej i słonecznej Andaluzji.



89 wyświetleń4 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page