Naszą wyprawę zaczęliśmy z piątku na sobotę w nocy.
Z domu wyjechaliśmy o 2:30 i mieliśmy do pokonania trasę Złocieniec- Katowice.
Następnie lot samolotem Katowice- Abu Zabi , który trwał około 6h. Czekała nas nocka na lotnisku, ponieważ mieliśmy za mało czasu, żeby skorzystać
z hotelu. Następny lot Abu-Zabi - Biszkek( Kirgistan )mieliśmy o 8:00 rano .
Czas lotu to ponad 3,5 godziny.
To był 60 lot w życiu Matyldy oraz 48 kraj .
Dzień 1
Po wylądowaniu wymieniliśmy dolary na Som, zakupiliśmy karty SIM i wynajęliśmy taxi, po czym pojechaliśmy do wypożyczalni po samochód .
Auto jakie wynajęliśmy to toyota Fortuner 4x4.🚗 Okazało się, że zabraliśmy ze sobą nieważne międzynarodowe prawo jazdy 😊
Po dokonaniu wszystkich formalności ruszyliśmy na pierwsze zakupy do centrum handlowego w stolicy Kirgistanu .
Następnie zobaczyliśmy najważniejsze miejsce w stolicy- Plac Zwycięstwa i wiele innych atrakcji. Nasz hotel okazał się być zlokalizowany w spokojnej dzielnicy Biszkek.
Dzień 2
Rano po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Burana Tower. Mieliśmy do pokonania jakieś 1,5h - koszt wejścia 170 Somów od osoby. W kasie przy zakupie biletów, otrzymaliśmy pamiątkowe znaczki. Burana Tower to muzeum archeologiczne oraz stoiska z pamiątkami a także Jurta .
W jurcie siedziały starsze panie, które poczęstowały Martynkę ciasteczkami i cukierkami , zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z kirgiską babuszką
Do następnej atrakcji mieliśmy około 3,5 h jazdy, ale trochę nam się przedłużyło,
ponieważ co chwila zatrzymywaliśmy się na zdjęcia.
Do Kanionu Skazka dojechaliśmy bardzo późno - koło godziny 18-stej.
Wejście do Kanionu kosztuje 50 somów od osoby.
Kanion Skazka moim zdaniem to jedno z najładniejszych miejsc w Kirgistanie .
Kolory w Kanionie masywów skalnych robią ogromne wrażenie.
Skały są w kolorach pomarańczowym, czerwonym, żółtym, różowym oraz w niektórych momentach fioletowe. W Kanonie spędziliśmy około 1,5 h.
Zdecydowanie można poświęcić na to miejsce cały dzień.
Wieczorem dotarliśmy do hotelu, czyli do campa w, którym spaliśmy w Jurcie.
Okazało się, że to była najlepsza atrakcja tego dnia dla wszystkich.
Nocleg w takiej Jurcie to niesamowite przeżycie dla wszystkich z nas.
Dzień 3
Przy śniadaniu zapoznaliśmy się z Węgierką Zuzanną, która samotnie przez 2 miesiące zwiedza Kirgistan. Podrzuciliśmy ją tylko do głównej drogi, ponieważ nasze trasy były w przeciwnych kierunkach .
Ruszyliśmy w stronę plaż jeziora Issyk-kul. Tam spędziliśmy trochę czasu i ruszyliśmy
w kierunku kolejnej atrakcji Kirgistanu- Seven Bull, do pokonania mieliśmy 4 godzin w aucie. Oczywiście droga nam się przedłużyła, bo co chwilę zatrzymaliśmy aby porobić zdjęcia. Wjechaliśmy również po drodze w pasmo gór Barskoon na wysokośc prawie 4000 m n.p.m. Auto ledwo dało radę i baliśmy się, że nie zjedziemy do głównej drogi w kierunku Karakol (gasł silnik). Po drodze zjedliśmy obiad w urokliwym miejscu, w którym odbywają się wesela. Taki Kirgistański dom weselny z bazą noclegową. Jurta weselna była przepiękna.
Do Karakol dotarliśmy późnym wieczorem i spaliśmy w nowych domkach drewnianych. Byliśmy pierwszymi gośćmi, wszystko pachniało jeszcze świeżym drewnem.
Dzień 4
Po nocy spędzonej w nowych drewnianych domkach o 8:30 przyjechała po nas Pani, z którą dzień wcześniej umówiliśmy się, że będzie nas nawigować do restauracji, w której będziemy jeść śniadanie .
Po dojechaniu i wejściu na III piętro, trafiliśmy do bardzo luksusowej restauracji.
Śniadanie również było podane bardzo wykwintnie . Zastawa bardzo przypadła nam do gustu.
Natomiast same w sobie śniadanie nie było jakoś mega smaczne. Za to oprawa owszem i samo podawanie. Zdecydowanie jak na naszą rodzinę ilości podanych produktów była za mała . Po śniadaniu wróciliśmy do domku, żeby zabrać nasze rzeczy i wypić kawę .
A wiecie ile zapłaciliśmy za jedną noc w tym domku i śniadanie w restauracji za naszą rodziną?
- Całe 48 $ czyli około 190 zł za 5 osób łącznie.
Następnie musieliśmy się cofnąć kilka kilometrów, gdyż dzień wcześniej już nie zdążyliśmy zobaczyć miejsca, które było na naszej liście do zwiedzenia.
Po 30 minutach dojechaliśmy do miejsca docelowego, czyli Seven Bull.
Wjechaliśmy autem na punkt widokowy, z którego rozprzestrzeniał się cudowny widok. Musicie Sami zobaczyć czy miejsce było warte odwiedzenia.
Następnie mieliśmy do pokonania kilka godzin jazdy. Gdyż na ten dzień było do przejechania trochę kilometrów z Karakoł przez Semenovkoye Gorge i Grigorevskoe Gorge do miejscowości Czołponata.
Trasa pomiędzy pasmami górskim jest przecudowna, a widoki zapierające dech w piersiach. Pastwiska koni , baranów i krów na zielonym terenie wśród gór.
Na trasie jest kilka campów z tradycyjnymi jurtami oraz miejsca, w których można zjeść lokalne dania oraz ryby z grilla.🐟
Na trasie również spotkaliśmy lokalsów, którzy za kilka somów umożliwiają zrobienie zdjęcie z sokołem. Oczywiście skorzystaliśmy z tej okazji.
Mogliśmy zrobić sobie zdjęcie z małym i dużym sokołem. Osobiście udało mi się utrzymać jednego dużego sokoła.
Natomiast Rafał i moja mama dali radę z obydwoma .
Na trasie widzieliśmy również świstaki wychodzące ze swoich norek.
Po przejechaniu trasy miedzy górami ponownie ruszyliśmy w stronę Czołponata. Do miejscowości dojechaliśmy koło godziny 18- stej.
Byliśmy bardzo głodni i ruszyliśmy na poszukiwanie lokalnych barów.
Trafiliśmy do baru, w którym stołuje się tutejsza ludność.
Bar bardziej przypominał bar mleczny, nie był ekskluzywny, ale jedzenie, które zamówiliśmy było bardzo smaczne.
Zamówiliśmy tradycyjne manty , kurdak z kurczaka , sałatkę, makaron z pulpetami oraz ryż z kotletem a także dwa rodzaje już gotowych przekąsek.
I najlepsze na koniec za wszystko zapłaciliśmy 1000 somów, czyli jakieś 45 zł 😁😁😁
Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu naszego noclegu, gdyż okazało się że dojazd i lokalizacja nie była prosta do znalezienia.